W bieżącym roku liturgicznym często wracamy do wezwania Kościoła „W komunii z Bogiem”. Być może niektórzy z osób starszych czy chorych stawiają sobie pytanie: „Czy to wezwanie jest na pewno adresowane do mnie? Czy mnie to jeszcze dotyczy? Przecież mam już prawie za sobą swoje życie, a w każdym razie jego najlepsze lata, kiedy mogłem jasnym umysłem podejmować decyzje dotyczące wyboru drogi życiowej i realizować je w zgodzie z własnym powołaniem. A teraz!? Przecież jestem już stary: nogi nie chcą nosić tam, gdzie by się chciało, ręce odmawiają posłuszeństwa przy najprostszych czynnościach, wzrok już nie ten, a słuch… szkoda mówić! Jestem po prostu bezużyteczny. Taka jest prawda i trzeba się z tym pogodzić. Tak mnie postrzega świat, w którym liczą się tylko piękni, młodzi i sprawni. Zresztą i ja sam tak się właśnie czuję”.

To prawda, że i w naszym kraju coraz bardziej powszechne staje się przekonanie, iż ludzie w podeszłym wieku rzadko cokolwiek „robią”, a jeśli nawet czymś się zajmują, to nie jest to nic ważnego ani użytecznego. Taki stosunek do ludzi starych jest domeną głównie świata zachodniego. Jakże jest on daleki od pełnej szacunku afirmacji, z jaką spotykali się (a często nadal spotykają) ludzie starsi w innych kulturach. Na przykład dla niektórych ludów afrykańskich atrybutem starzenia się jest mądrość, której należy się szacunek. Podobnie jest w tradycji hinduskiej, gdzie wraz z mądrością eksponowana jest dojrzałość duchowa ludzi starych, a proces starzenia postrzegany jest jako proces wzrostu i osiągania pełni życia. Właściwego podejścia do starości uczy nas także Stary i Nowy Testament. Poprzez swoje doświadczenia życiowe ludzie starsi mogą dawać świadectwo o Bożej obecności w życiu świata. Biblia uczy, że starzenie nie oznacza upadku, ale rozwój. Ponieważ życie jest Bożym darem, więc wszystkie jego chwile są tak samo święte – także okres starzenia się. Więcej nawet: starzejąc się stajemy się osobą w całym tego słowa znaczeniu, osiągając pełnię własnej doskonałości.

Żaden chrześcijanin nie powinien zgodzić się z twierdzeniem, że starzejąc się, mamy niewiele do zaofiarowania i tracimy swoją osobowość. Życie człowieka należy przyjmować nie tylko jako wspaniały dar Boży, ale i zadanie. Jesteśmy ludźmi od chwili poczęcia, ale równocześnie nieustannie się nimi stajemy. Najpiękniej możemy Bogu dziękować za ten dar, starając się o nasz wszechstronny rozwój na każdym etapie życia. Bo życie to swego rodzaju pielgrzymka i dopiero jej kres najbardziej zbliża nas do tego, czego Bóg się po nas spodziewa. Z życiem jest podobnie jak z każdą podróżą: trzeba opuścić jedno miejsce, aby znaleźć się w następnym. Zakończyć jeden etap życia, aby żyć jeszcze pełniej, wzrastając w Chrystusie i dorastając do dojrzałej i głębokiej miłości – miłości Boga i ludzi.

Właśnie starość jest takim wyjątkowym etapem, przynoszącym całkiem nowe, ale i niełatwe zadania. Nie jest ważne, że po drodze przybywa nam lat, a ubywa sił, zdrowia czy urody. Jezus przecież też uniżył i „ogołocił samego siebie” (Flp 2, 7). Poprzez to „ogołocenie” stajemy się bardziej otwarci i gotowi na przyjęcie i ofiarowanie miłości. Podeszły wiek to często etap najbardziej dojrzałej miłości do dzieci i wnuków. Są jeszcze rodziny (choć dziś jest ich dużo mniej niż jeszcze kilkanaście lat temu), które prowadzą wspólne gospodarstwo domowe, a jeśli dziadkowie, ich dzieci i wnuki nie mieszkają pod wspólnym dachem, to przynajmniej starają się mieszkać blisko siebie, utrzymują z sobą żywe kontakty i wymieniają między sobą różnorodne świadczenia. Ludzie starzy mają wówczas okazję do częstych spotkań z dziećmi i wnukami. Owocuje to oddziaływaniem wychowawczym dziadków na wnuków. Zazwyczaj spotkania te przebiegają w atmosferze serdeczności i zrozumienia, a ich owocem jest wzajemna pomoc. To, jak wielkie znaczenie mają takie kontakty dla obu stron, udowadniają badania naukowe. Ale nie statystyka jest tu najważniejsza.

Trudno wyobrazić sobie życie bez dziadków, a to, że „u babci jest słodko…” potwierdzają nie tylko słowa okolicznościowej piosenki, ale i doświadczenia kolejnych pokoleń wnuków.

opr. ks. Proboszcz Sławomir Strzyżykowski