Ja jestem krzewem winnym, wy – lato­roślami (J 15, 5)

Winny krzew pełen swoich owoców jest bez wątpienia jednym z najpiękniejszych darów przyrody. Jego latorośle rozprzestrzeniają się daleko od pnia, wieszają się na różnych pod­pórkach, oplatają gałęzie drzew, pną się po ścianach domów, po stalowych prętach, aby chronić przed słońcem. Z licznych latorośli zwisa wiele obrzmiałych, zachęcających win­nych gron. Jest to chyba najpiękniejszy obraz urodzaju.

Jeżeli jednak odetniesz nożycami latorośl od krzewu, ukaże się zupełnie inny obraz. Bę­dziesz miał przed sobą odciętą, uschniętą, martwą gałązkę. Wydaje ci się czymś niemoż­liwym, aby całe bogactwo życia było związane z delikatnym krzewem. Wydaje ci się niepraw­dopodobne, by krzew mógł podtrzymywać te długie latorośle, dawać wzrost wszystkim liściom, karmić wszystkie winne grona. A jed­nak tak jest. Cała bujność wzrostu, cała obfi­tość owoców jest uwarunkowana powiązaniem z delikatnym pniem krzewu.

W życiu nadprzyrodzonym ty jesteś latoroślą, a Chrystus jest winnym krzewem. Jeżeli po­zostaniesz wszczepiony w Chrystusa, jesteś żywy. Jeżeli się od Niego odetniesz, umierasz. W życiu chrześcijańskim nie ma samoistności; bo to życie nie jest naturalne, lecz nadnatural­ne. To nie jest twoje życie, ale Boże życie w tobie. Jeżeli chcesz żyć samodzielnie, od razu spadasz do poziomu życia niższego, ponieważ opuściłeś strefę życia wiecznego. Jako chrze­ścijanin nie jesteś już dziczką, ale zaszczepio­ną rośliną. Owoce wiary, nadziei i miłości nie są rezultatem twojej dzikiej natury, ale natury zaszczepionej. Jakże mógłbyś wierzyć samym swoim rozumem w prawdę, której nie rozu­miesz? Jak mógłbyś się spodziewać dziedzictwa, które przewyższa wszelkie twoje zasługi? Jak­że mógłbyś miłować nigdy nie widzianą, tajem­niczą Istotę, której nigdy nie spotkałeś? Jak mógłbyś żyć w czystości, w zbuntowanym ciele i w świecie, który głosi, że czystość jest nie­możliwa, i który szydzi z niej? Jakże mógłbyś żyć skromnie w świecie, który gardzi skrom­nymi? Jakże mógłbyś kochać krzyż wśród tych, którzy szukają zabawy, i dla których sensem cywilizacji jest używanie? Jak mógł­byś zbliżyć się do bliźniego, który jest odpy­chający i jak mógłbyś go kochać, skoro jest dla ciebie nieprzyjazny? Tymczasem ty, jeżeli je­steś chrześcijaninem, musisz to wszystko prak­tykować, bo tak zawsze czynili wszyscy praw­dziwi chrześcijanie.

Mówisz, że to niemożliwe. Masz rację. Już ci przedtem powiedziałem, że sam z siebie nic nie możesz uczynić. Co jednak jest niemoż­liwe dla człowieka, możliwe jest dla Boga. Chrześcijanin jest tym, który żyje w Bogu, który kocha Boga, który myśli i działa z Bo­giem. Całe bowiem jego życie jest wszczepione z Chrystusem w Bogu. Jeżeli jesteś chrześcija­ninem, musisz powtarzać: „Żyję, ale już nie ja żyję, ale żyje we mnie Chrystus”.
Jeżeli jednak zaczniesz myśleć po swojemu, jeżeli chcesz kochać to, co ci się podoba, jeżeli chcesz czynić wszystko sam, wówczas znaj­dziesz tylko siebie: biedne ludzkie stworzenie ze wszystkimi swymi słabościami, z marnościa­mi, przeciwnościami i nieszczęściami.

Zdecyduj się więc – albo być nadczłowiekiem w Chrystusie, albo człowiekiem niepeł­nym z samym sobą.

Ks. Sławomir Strzyżykowski